Najciekawiej na dole

Sara Kanutte jest już wiceliderką tegorocznej klasyfikacji strzelczyń Damallsvenskan (Fot. Bildbyrån)

Zapowiedź ligowego weekendu w środowy poranek nie jest zapewne czymś, do czego przywykliśmy, ale w tym tygodniu odejście od tradycyjnej rutyny ma swoje konkretne powody. Po pierwsze, już za chwilę nasza uwaga skupi się na dywagacjach dotyczących nowego otwarcia w kadrze, po drugie ręce będziemy mieli zajęte mocnym ściskaniem kciuków za Hammarby, które na niełatwym terenie w Bergen spróbuje obronić zaskakująco wysoką (choć absolutnie nie stanowiącą jakiejkolwiek gwarancji powodzenia) zaliczkę z pierwszego meczu kwalifikacji Pucharu Europy. W tych ostatnich rozgrywkach w bój ruszą oczywiście także dwaj inni przedstawiciele szwedzkiej myśli klubowej, lecz Häcken i Rosengård priorytety mają ustawione na ten moment zdecydowanie gdzie indziej i my to akurat jak najbardziej szanujemy. Wracając jednak do Damallsvenskan, niektóre karty zostały już rzecz jasna wyłożone na stół, lecz pewna ich część – szczególnie ta dotycząca rywalizacji w dolnej połówce tabeli – wciąż nie została jeszcze rozdana. A skoro tak, to chyba nadszedł idealny moment, aby pokrótce przeanalizować, jakie odpowiedzi może przynieść nam nie tylko nadchodzący, ligowy weekend, lecz cała końcówka tegorocznej kampanii. Bo nawet jeśli dla jednych sezon realnie już się zakończył, to nie brakuje również takich, którym presja wyniku towarzyszyć będzie nieprzerwanie aż do połowy listopada, a w przypadku ekipy zmuszonej do gry w barażach – jeszcze o tydzień dłużej.


Gra o mistrzostwo

Tutaj podtrzymujemy słowa z podsumowania poprzedniej kolejki: wyścig o tytuł w zasadzie został już rozstrzygnięty, a Häcken może go przegrać tylko i wyłącznie ze sobą.


Gra o podium i europejskie puchary

Hammarby może mieć swoje problemy dosłownie w każdej formacji, ale mając w perspektywie rywalizację z Vittsjö, Alingsås oraz Brommą możemy spokojnie założyć, że drużyna trenera Sjögrena tego nie wypuści. Zresztą nawet przy nieco bardziej wymagającym terminarzu byłoby to raczej mało prawdopodobne. Realna gra toczy się zatem o jedno miejsce, a i ona tak na dobrą sprawę może rozstrzygnąć się już w najbliższą sobotę.

Wystarczy bowiem, że piłkarki beniaminka z Malmö dopiszą do swojego dorobku przynajmniej punkt w wyjazdowej rywalizacji z Djurgården i w błękitnej części największego miasta Skanii będzie można zintensyfikować przygotowania do medalowej fety i przyszłorocznego debiutu w europejskich pucharach. Przy takim układzie, drużynie trenera Valfridssona do zaklepania przynajmniej trzeciego miejsca na koniec sezonu potrzebne będzie bowiem zaledwie jedno zwycięstwo w trzech listopadowych meczach, a poziom trudności tego wyzwania do najwyższych raczej się nie zalicza (Piteå oraz Vittsjö u siebie oraz Norrköping na wyjeździe). Do ewentualnych dywagacji i rozważań wrócimy wyłącznie w przypadku, gdy sobotnie starcie Djurgården z MFF przyniesie nam wygraną miejscowych, choć zawodniczkom ze stolicy łatwo o rzeczony triumf nie będzie. W ekipie z Malmö skutecznością błyszczy ostatnimi czasy Sara Kanutte, która niczym dekadę temu Christen Press udowadnia nam, że nawet na pierwszoligowym poziomie strzelecką regularność da się z powodzeniem połączyć w wyjątkowo mało efektowną dla oka grą. O walory artystyczne w kadrze beniaminka niezmiennie dbają jednak Nathalie oraz Mia Persson, a w miniony weekend kontuzjowaną Tuvę Skoog w kapitalnym stylu zastąpiła autorka premierowego trafienia na EURO 2025 Katariina Kosola.


Gra o prestiż

Kristianstad, Vittsjö, AIK, Alingsås – te drużyny grają już wyłącznie o to, aby na zimowe urlopy rozjechać się w nieco bardziej pozytywnych nastrojach. Do tego grona chętnie dopisalibyśmy także Norrköping, ale po pierwsze – Stellan Carlsson, po drugie – kibice z Curva Nordahl, po trzecie – podtrzymanie efektownej serii, po czwarte – dla spokoju ducha wstrzymajmy się jeszcze do meczu Djurgården vs Malmö. Choć mamy świadomość, że robimy to nieco na wyrost.


Gra o utrzymanie

O, tutaj wreszcie coś się dzieje. Bo niczym w jednej z popularnych gier hazardowych mamy do wyboru pięć ścieżek: trzy z nich gwarantują bezpieczne pozostanie na pierwszoligowym gruncie, czwarta oznacza konieczność rozegrania barażowego dwumeczu o utrzymanie, piąta zaś skazuje na degradację do Elitettan i wszystkie bezpośrednio związane z tą niedogodnością konsekwencje.

Linköping – znajdują się o tyle w najmniej sprzyjającym położeniu, że w zasadzie do końca rozgrywek każdy kolejny mecz będzie dla nich spotkaniem ostatniej szansy. Z takim scenariuszem w Östergötland zdążyli się już chyba jednak oswoić, a dwie poprzednie potyczki o zbliżonym ciężarze gatunkowym zakończyły się wysokimi zwycięstwami nad Vittsjö (3-0) oraz Brommą (4-1). Jeżeli zatem nie walczący już o nic konkretnego AIK także opuści Bilbörsen Arenę z pustymi rękami (co wydaje się wielce prawdopodobne), to w listopadzie – po wkalkulowanej w koszty porażce w Hisingen – drużynę trenera Kirka czekają dwa solidne egzaminy dojrzałości. Zapunktować będzie trzeba zarówno u siebie z Kristianstad, jak i na wyjeździe przeciwko Rosengård, a zaplanowane na ostatnią, ligową kolejkę starcie dwóch wielce zasłużonych dla szwedzkiego futbolu marek już teraz jawi się jako absolutnie największe wydarzenie jesieni 2025 w Damallsvenskan.

Rosengård – dla ratowania ligowego bytu i uniknięcia pierwszego w historii spadku z najwyższej klasy rozgrywkowej odpuścili nawet pucharową rywalizację w Portugalii, ale czy tan wyjątkowo odważny (żeby nie powiedzieć desperacki) manewr jakkolwiek realnie im pomoże? Po letniej przerwie w ligowych zmaganiach, czternastokrotne mistrzynie Szwecji potrafiły pokonać wyłącznie dwa zespoły amatorskie (północnomacedoński Ljuboten oraz występujący w lidze regionalnej Lilla Torg), z tygodnia na tydzień prezentując na krajowych boiskach coraz bardziej sfrustrowaną twarz. Jeżeli tej wstydliwej passy nie uda się przełamać także w Norrköping (czego do końca wykluczyć nie możemy, wszak FCR bywa wyjątkowo nieprzewidywalny), to po reprezentacyjnej przerwie absolutnym priorytetem będzie dla obrończyń tytułu… wzięcie udanego rewanżu na Alingsås za wiosenną porażkę na Mjörnvallen. Następnie w kalendarzu mamy daleką wyprawę na LF Arenę oraz przywoływane już domowe starcie z Linköping, które w niesprzyjającym scenariuszu może okazać się dla obu ekip meczem o ligowy byt.

Bromma – rundę rewanżową rozpoczęły w wyjątkowo marnym stylu, lecz gdy kolejny już raz postawiliśmy na tym zespole krzyżyk, ten przebudził się w najmniej spodziewanym momencie i gdyby nie dwie poniesione ostatnio w wyjątkowo pechowych okolicznościach porażki, już teraz moglibyśmy wymieniać BP w kontekście pozytywnej niespodzianki sezonu. Tak się jednak nie stało, a mając na uwadze, iż piłkarki z zachodniego Sztokholmu mają jeszcze w terminarzu zarówno Häcken, jak i Hammarby, ich aktualne położenie wciąż jest dalekie od komfortu. Aby zapewnić sobie ligowy byt, podopieczne trenera Gunnarsa powinny bowiem poszukać przynajmniej czterech (a najlepiej sześciu) punktów z listopadowym dwumeczu przeciwko Växjö (wyjazd) oraz AIK (dom). W teorii jak najbardziej do zrobienia, w praktyce różnie może z tym być.

Växjö – co by się nie wydarzyło, ekipa trenera Unogårda w obecnym sezonie ewidentnie rozczarowała. Na jej szczęście, w najbliższy weekend czeka ją wyjazd do zamykającego tabelę i najpewniej pogodzonego z losem Alingsås, co otwiera furtkę na dopisanie do swojego skromnego dorobku trzech kolejnych punktów i wyczekiwanie na listopadowe boje z nieco większym spokojem. Z podobnego założenia wyszedł zresztą chyba i sam szkoleniowiec, który nie bacząc na fatalną zarówno w cyferkach, jak i w obrazku serię porażek, ewidentnie oszczędzał swoje liderki w osobach Amerykanki Russell oraz Japonki Kamogawy. Czy strategia poprowadzi Växjö do tak bardzo potrzebnego im zwycięstwa na Mjörnvallen? W Kronobergu z pewnością nikt nie dopuszcza nawet jakiejkolwiek innej alternatywy.

Piteå – przez cały sezon balansowały na niezwykle cienkiej linie, niezmiennie flirtowały z degradacją, a ich mecze spokojnie można by puszczać pacjentom cierpiącym na bezsenność jako formę niekonwencjonalnej terapii. Co więcej, wybory personalne trenera Bernhardssona szokowały absolutnie wszystkich, lecz gdy zrobiło się naprawdę źle Sampson i Edlund wreszcie dostały należne im minuty, Johannesen wróciła na nominalną pozycję, Gray przypomniała sobie, że nie tak dawno była piłkarką z potencjałem na karierę w NWSL i jakkolwiek irracjonalnie by to nie brzmiało – bezpośrednie zagrożenie chwilowo udało się oddalić. Pełnego sukcesu ogłaszać jednak jeszcze nie będziemy, do niego potrzeba jeszcze przynajmniej jednego, a w wariancie optymalnym trzech punktów w niedzielnym starciu z Kristianstad. Listopadowy terminarz nie jest bowiem z perspektywy Piteå szczególnie sprzyjający i za chwilę może się okazać, iż raz jeszcze trzeba będzie zagrać o wszystko z Rosengård, choć stawka meczu będzie tym razem zgoła odmienna niż siedem lat temu.

Leave a comment