
Derby północnej Skanii często przynoszą nam mocno nieoczekiwane rozstrzygnięcia (Fot. Bildbyrån)
To może być naprawdę interesująca batalia, bo zarówno w Kristianstad, jak i w Vittsjö doskonale zdają sobie sprawę, że w rywalizacji z lokalnym rywalem zdecydowanie warto pokazać się z tej najlepszej strony. I nawet jeśli to w zespole trenera Angergårda upatrywalibyśmy papierowych faworytek, to miłośnikom gier hazardowych nie radzimy jakkolwiek się tym wskazaniem kierować. Oczywiście, w wybornej formie strzeleckiej znajduje się ostatnimi czasy Beata Olsson, w stu procentach trafiony wydaje się zimowy zaciąg z Trelleborga (Alice Egnér, Viktoria Persson), a po długiej i żmudnej rekonwalescencji do pełni formy wraca mająca przecież za sobą występy w pierwszej reprezentacji Australii Amy Sayer, ale w derbowej rywalizacji prawa logiki nie zawsze zdają się obowiązywać. Dobitnie przekonaliśmy się o tym zresztą przed dwoma laty, kiedy to marzący o medalowym finiszu KDFF rozpoczął domową rywalizację z Vittsjö od trafienia Evelyne Viens, a następnie… przyjął od lokalnych rywalek sześć sztuk, co i tak było tamtego dnia minimalnym wymiarem kary. A nie jest to bynajmniej jedyny przypadek, kiedy to ekipa z okolic Hässleholm zabawiła się na stadionie w Kristianstad na całego, wszak potyczka z lipca 2019 roku także rozpoczęła się z perspektywy miejscowych całkiem przyjemnie, a na koniec dnia trzeba było pogodzić się z trzybramkowym deficytem. Czy po raz trzeci Vittsjö odniesie na terenie Pomarańczowych efektowny triumf? Analizując wydarzenia minionych dni póki co niewiele za tym przemawia, ale Nyby, Haddock, Ekengren i spółka z pewnością postarają się dopisać swoje nazwiska do listy niszczycielek dobrej zabawy najwierniejszych sympatyków KDFF.
Derbowe konotacje towarzyszyć będą także sobotniej konfrontacji na Skytteholms IP, lecz tutaj o ewentualną niespodziankę będzie gospodyniom zdecydowanie trudniej. AIK rozpoczął obecny sezon od niezwykle mocnego uderzenia, ale w dwóch ostatnich spotkaniach podopieczne trenera Syberyjskiego zaprezentowały się zdecydowanie słabiej, a to nie wróży sukcesu w zderzeniu z ewidentnie niewybaczającymi błędów liderkami z Södermalm. Równie trudne zadanie czeka w niedzielę inny stołeczny zespół, choć paradoksalnie potyczkę Häcken z Brommą możemy zapowiadać jako rywalizację sąsiadek w ligowej tabeli. W klubie z zachodniego Sztokholmu do tej konfrontacji przystąpią jednak bez jakiejkolwiek presji, gdyż choćby najskromniejszej zdobyczy przywiezionej z Hisingen nie zakładał chyba nawet najbardziej optymistyczny, przedsezonowy plan. A z pozycji największego underdoga na karcie (bo chyba nawet szanse Alingsås w rywalizacji obu tegorocznych beniaminków należałoby ocenić minimalnie wyżej) atakuje się o tyle wygodnie, że do stracenia nawet w przypadku bezdyskusyjnej porażki jest stosunkowo niewiele, a do zyskania całkiem sporo. W tym tygodniu wydarzeniem numer jeden w siedzibie BP są jednak roszady w pionie sportowym klubu, które wielu jak najbardziej chyba słusznie odczytuje jako próbę poważnego zaistnienia na pierwszoligowym firmamencie. A pierwszym krokiem ku powodzeniu tej odważnej, długofalowej misji będzie zajęcie na koniec tegorocznej kampanii miejsca wyższego niż dwunaste, co jeszcze nie tak dawno wielu z nas nazwałoby oczekiwaniami wyraźnie ponad stan. Początek sezonu pokazał jednak, że w Brommie doskonale wiedzą dokąd i jakimi metodami zmierzają, a takim projektom aż chce się kibicować.
Najwięcej emocji z gatunku wszystko się może zdarzyć oczekiwalibyśmy chyba po potyczkach Linköping vs Djurgården oraz Rosengård vs Norrköping. O oczywistych przyczynach chimerycznej postawy zespołu trenera Kjestelberga napisaliśmy już chyba wszystko i do dodania zostało w tej kwestii naprawdę niewiele, Norrköping Stellana Carlssona to zawsze w jakimś sensie niewiadoma, choć dysponująca naprawdę konkretnymi aktywami w osobach między innymi tercetu liderek (Leidhammar – Jones – Milivojevic), a drużyny, które w sobotnie popołudnie zetrą się na murawie Bilbörsen Areny mogą zagrać nam absolutnie wszystko. Jeżeli w optymalnej dyspozycji będzie tego dnia duet napastniczek Dumy Sztokholmu, a coś od siebie dorzucą także wahadłowe Ebba Hed oraz Aleksandra Łobanowa, to Therese Åsland będzie miała mocno ułatwione zadanie, a Djurgården stanie przed realną szansą obrony statusu zespołu niepokonanego w tym roku na ligowych boiskach. W przeciwnym razie, szala powinna przechylić się delikatnie w kierunku LFC, który niepostrzeżenie, lecz jak najbardziej zasadnie, może zapisać na swoim koncie czwarty kolejny mecz bez porażki. A jeśli ktoś zechce przekonać się, jak zakończy się rywalizacja dwóch chyba największych póki co zespołowych rozczarowań tegorocznej Damallsvenskan, to zapraszamy do śledzenia wydarzeń na LF Arenie. Kto wie, być może staniecie się w ten sposób naocznymi świadkami przełamania jednej z tych wyjątkowo bezbarwnych jak dotąd ekip?
