
Czy na kolejne mistrzostwo Szwecji fani Hammarby będą musieli czekać krócej niż niemal cztery dekady? (Fot. Pontus Orre)
W szwedzkiej piłce klubowej ewidentnie mamy do czynienia ze zjawiskiem, które na potrzeby tej zapowiedzi nazwiemy klasykiem przechodnim. Sytuacja na szczycie naszej futbolowej piramidy na przestrzeni dekad jest bowiem na tyle dynamiczna, że nazwy dwóch najsilniejszych jakościowo zespołów zmieniają się nadzwyczaj często. Malmö vs Tyresö, Rosengård vs Linköping, Umeå vs Djurgården – te wszystkie potyczki w nieodległej przecież przeszłości decydowały o losach mistrzowskiego tytułu, a nieco starsi kibicowskim stażem fani pamiętają nawet okres dominacji takich ekip jak Jitex, Sunnanå, czy całkowicie zapomniany dziś Öxabäck. Życie nie znosi jednak próżni i niezmiennie toczy się swoim rytmem, a ten doprowadził nas do chwili, w której tegorocznym klasykiem Damallsvenskan możemy nazwać potyczkę BK Häcken z Hammarby. Nie zaryzykujemy wiele prognozując, iż to właśnie ktoś z tej dwójki sięgnie w listopadzie po najcenniejszy w naszej lidze skalp, a terminarz ułożył się tak, że już w najbliższy poniedziałek czeka nas pierwsze w obecnej kampanii bezpośrednie starcie głównych pretendentów. Punkt wyjściowy delikatnie faworyzuje drużynę z Södermalm, bo nie dość, że to podopieczne trenera Sjögrena wybiegną na murawę ze świadomością posiadania solidnej, czteropunktowej zaliczki, to jeszcze z trybun popularnego Kanalplan będzie je wspierać najwspanialsza i najbardziej oddana w kraju grupa wsparcia, na którą można liczyć bez względu na okoliczności. A te – jako się rzekło – póki co wydają się z perspektywy Bajen sprzyjające, choć w futbolu potrzeba zaledwie dziewięćdziesięciu minut, aby z czterech punktów przewagi nagle zrobił się jeden. I dokładnie na taki obrót spraw bardzo liczą w Hisingen, choć niewątpliwie to właśnie Osy z Västergötland mają na tym etapie sezonu zdecydowanie więcej do stracenia. Bo jeśli w wyniku bezpośredniej konfrontacji deficyt zamiast zmaleć niepokojąco wzrośnie, to Felicia Schröder i spółka już na początku maja znajdą się w arcytrudnym położeniu. Snajperski pojedynek dwóch najskuteczniejszych zawodniczek Damallsvenskan stanowi tutaj rzecz jasna bonusowy wabik dla wszystkich niezdecydowanych (jeśli tacy w ogóle istnieją), ale tak na dobrą sprawę równie frapujących zestawień personalnych doszukamy się w każdej formacji. Smilla Holmgren czy Alice Bergström? Emilie Joramo czy Johanna Fossdalsa? Cathinka Tandberg czy Tabitha Tindell? Vilde Hasund czy Monica Jusu Bah? Oj, w tym meczu bez względu na wszystko będzie się działo, więc zdecydowanie nie rekomendujemy pomijania w poniedziałkowym menu tej pozycji. Żeby później nie było, że nie ostrzegaliśmy!
A przecież potencjalnie ciekawych potyczek nie zabraknie także na innych arenach. Ot, chociażby na tej w Växjö, gdzie zawodniczki trenera Unogårda podejmą mocno podrażniony niezadowalającym dorobkiem punktowym Kristianstad. Przegrany w tym starciu zdecydowanie nie będzie mógł zaliczyć początku sezonu do udanych i przynajmniej na chwilę uwikła się w rywalizację w dolnych rejonach tabeli, a tego – nawet biorąc pod uwagę mało sprzyjający kalendarz – w obu obozach bardzo chcieliby uniknąć. Zgoła odmienne nastroje panują póki co w niepokonanym na ligowym poletku Djurgården, choć póki co sympatykom Dumy Sztokholmu radzilibyśmy jeszcze wstrzymać się z euforycznymi deklaracjami. Jasne, Hammarlund i Åsland bezbłędnie wywiązują się z roli liderek, Hed i Lobanova robią swoje na wahadłach, Mimmi Larsson ewidentnie odnalazła niewidzianą od dawna u niej czystą radość z gry, a Ulenius i Duras solidarnie kandydują do miana odkrycia pierwszej fazy wiosennego grania, ale… zastanówmy się, czy tej tak bardzo okazały dorobek punktowy Djurgården rzeczywiście możemy z pełną odpowiedzialnością nazwać pozytywnym zaskoczeniem. Wszak drużyna trenera Fernandeza tak na dobrą sprawę do każdego z dotychczasowych meczów przystępowała w roli faworyta, a prawdziwe testy i sprawdziany wciąż w komplecie przed nią. Przyjazd na Stadion Olimpijski gościń z Norrköping nie zalicza się jeszcze do tych arcytrudnych, choć bardzo chcemy zobaczyć, jak defensywa DIF poradzi sobie z powstrzymaniem niezwykle kreatywnego, a zarazem dynamicznego tercetu Milivojevic – Leidhammar – Leskinen. Potencjalna rywalizacja Therese Åsland z Carrie Jones o miano najbardziej kreatywnej dyrygentki środka pola zapowiada się zresztą równie smakowicie.
W Linköping nadzieja budzi się do życia wtedy, gdy wszyscy powoli zaczynają ją porzucać. Gdyby do starcia ekipy fińskiego trenera Kunnasa z beniaminkiem z Malmö miało dojść przed miesiącem, przeważająca większość ekspertów i obserwatorów widziałaby tę rywalizację zupełnie inaczej niż obecnie. Szczególnie po tym, co przyniosła nam w tym aspekcie faza grupowa Pucharu Szwecji. Dziś o tamtych emocjach wszyscy zdążyli już jednak zapomnieć, co w naszej przebodźcowanej rzeczywistości nie jest zresztą niczym osobliwym. Co bardziej wnikliwi i nie poddający się ślepo obowiązującym trendom doskonale zdają sobie sprawę, że w kadrze LFC wciąż drzemie potencjał i chyba nadszedł już czas, aby wreszcie spróbować go uwolnić i nie trzymać wyłącznie na swój własny użytek. Nie sposób stwierdzić, czy nastąpi to już dziś, ale gorąco przestrzegamy przed traktowaniem tej rywalizacji jako potyczkę czerwonej latarni z murowanym faworytem. Bo nic takiego nie ma tu miejsca, bez względu na to, co przyniesie nam boisko. Nieco łatwiejsze – choć oczywiście wyłącznie w teorii – zadanie czeka w nadchodzący weekend piłkarki Rosengård. Znajdujące się w kapitalnej dyspozycji Bea Sprung i Molly Johansson muszą jednak mieć się na baczności, bo malownicze Mjörnvallen potrafi być zdradliwe i coś podpowiada nam, że już niebawem ktoś z pierwszoligowych wyjadaczy zgubi tam przynajmniej dwa punkty. O pełną pulę i to bez bawienia się w jakiekolwiek półśrodki zagrają za to Bromma z Piteå oraz Vittsjö z AIK, czyli zespoły, które w naszej ostatecznej, przedsezonowej predykcji umieściliśmy w komplecie na lokatach 10-13. I choć była to jedynie niewiele znacząca zabawa, to niech stanowi ona pewną sugestię co do tego, jak wielkie znaczenie mogą mieć późną jesienią punkty, które już za kilkanaście godzin będzie można podnieść z murawy w zachodnim Sztokholmie oraz w północnej Skanii.
