
Na boiskach Damallsvenskan debiutowała jako piętnastolatka i już wtedy mieliśmy podstawy sądzić, że oto właśnie obserwujemy początek całkiem obiecującej kariery. Wtedy były to jednak głównie werbalizowane przez nas nieśmiało życzenia i przypuszczenia, a dziś – dokładnie dwa i pół roku później – jesteśmy tego niemal w stu procentach pewni. Bo jeśli bez najmniejszych kompleksów rywalizujesz o miejsce w składzie z takimi nazwiskami jak Jonna Andersson czy Stina Lennartsson, a nierzadko jesteś od nich po prostu lepsza piłkarsko, to o żadnym przypadku mowy być nie może. Młoda wahadłowa Hammarby wbiła się do naszej świadomości szturmem, jej efektowna gra często cieszyła oko niewątpliwie potrafiącej docenić ten fakt publiczności z Södermalm, a udane występy w najważniejszych meczach krajowych i międzynarodowych pokazały, że i z odpornością mentalną wszystko się u naszej tegorocznej laureatki zgadza. To właśnie w kierunku Holmberg trener Sjögren spogląda w pierwszej kolejności, gdy oczekuje od swojego zespołu rozwiązania nieszablonowego, gdy trzeba rywalki zaskoczyć i wprowadzić w ich szeregi element niepokoju. A dzieje się tak nie przez przypadek, bo mówimy o zawodniczce idealnie bilansującej niezbędną w każdym sporcie solidność i powtarzalność z nutką dobrze rozumianej fantazji i młodzieńczej determinacji w dążeniu do celów. Te ostatnie są w przypadku Holmberg jasno sprecyzowane, a sama zainteresowana może jedynie żałować, że trafiła akurat na okres, w którym na szansę w pierwszej reprezentacji Szwecji trzeba zazwyczaj poczekać zdecydowanie zbyt długo. Wszak ta piłkarka już dziś niewątpliwie stanowiłaby dla naszej kadry wartość dodaną, a akurat na prawym wahadle selekcjoner Gerhardsson nie narzeka bynajmniej na nadmiar sensownych opcji. Przed Holmberg przyszłość (nie tylko zresztą ta najbliższa) wydaje się być jednoznacznie świetlana i jakkolwiek paradoksalnie by to obecnie nie zabrzmiało, być może kiedyś będziemy jeszcze dziękować trenerom, którzy na wczesnym etapie kariery nie eksploatowali zbyt mocno jej organizmu. A niezdecydowanym grzecznie sugerujemy przypatrzeć się uważnie zdjęciu powyżej, gdyż tę twarz jeszcze nie raz zobaczycie na plakatach i billboardach przy okazji wielkich turniejów.

Przykładów skutecznego przekwalifikowania napastniczek lub skrzydłowych w boczne defensorki znamy już wiele, ale i ten przyjmiemy z dobrodziejstwem inwentarza. Tym bardziej, że Olof Unogård ewidentnie dostrzegł w piłkarskim profilu Nesrin Akgün cechy predestynujące ją do spróbowania się w całkowicie nowej roli. Czas na eksperymenty przyszedł zimą i wczesną wiosną, a gdy wreszcie trzeba było te świeżo nabyte umiejętności przetestować w warunkach bojowych, to wszyscy otworzyli szeroko oczy na znak radosnego zdumienia. Słów zachwytu i wdzięczności nie kryła przede wszystkim sama zawodniczka, która jak najbardziej zasłużenie doczekała się realnej szansy w młodzieżówce oraz wieńczącego ten niewątpliwie przełomowy dla niej rok transferu do mierzącego jak zwykle wysoko Häcken. A to oznacza dokładnie tyle, że tegoroczna zima ponownie będzie niezwykle intensywna, a po niej rozpocznie się walka o zupełnie nowe cele, z zupełnie nową presją na barkach. W niemal identycznej sytuacji znajduje się pozyskana niedawno przez mistrzowski FC Rosengård Maja Johansson. Nastolatka ze stolicy rok temu nie była nawet wyróżniającą się postacią w drugim zespole AIK, lecz kolejne wydarzenia w jej życiu potoczyły się już lawinowo. Debiut w pierwszej drużynie beniaminka z Solnej, wejście smoka w domowym meczu przeciwko Häcken, kapitalny i okraszony tytułem MVP występ w kluczowej w kontekście utrzymania batalii z Örebro, dorzucenie sporej cegiełki do zwycięskich baraży z Umeå i wreszcie wspomniany transfer do wielkiego klubu, który otworzył przed naszą bohaterką naprawdę ciekawe perspektywy. I teraz głowa w tym wszystkim trenera Kjestelberga, aby ten harmonijny rozwój trwał w najlepsze ku uciesze całej szwedzkiej piłki.