
Wiele razy zwracaliśmy na to uwagę podczas sezonu, więc po raz ostatni wypada podkreślić ów fakt przy okazji podsumowania: fenomenalny sezon FC Rosengård nie byłby możliwy bez kapitalnej dyspozycji szkockiej bramkarki. Początki Earthy Cumings na szwedzkiej ziemi nie były wcale łatwe i podczas okresu przedsezonowego sporo przemawiało za tym, iż to nieprzypadkowo zresztą uznawana za ogromny talent Angel Mukasa będzie nominalną jedynką między słupkami ekipy z Malmö. Trener Kjetselberg zdecydowanie postawił jednak na byłą zawodniczkę Liverpoolu i ten nie do końca oczywisty wówczas wybór obronił się w stu procentach. A przecież 25-latka z Edynburga nie mogła liczyć na poduszkę bezpieczeństwa, z której od lat korzystają chociażby golkiperki Barcelony, czy też dwóch najbardziej utytułowanych klubów francuskich. Absurdalnie wręcz korzystna różnica bramek Rosengård ani trochę nie była więc zasługą tego, że czternastokrotne mistrzynie Szwecji mierzyły się na ligowych boiskach z rywalkami o klasę lub dwie słabszymi. W przeważającej większości meczów Cumings jak najbardziej nie mogła narzekać na nudę, a jej udane interwencje pozwoliły najpierw wypracować solidną zaliczkę nad grupą pościgową, a następnie konsekwentnie ją utrzymywać. Doskonałą dyspozycję Szkotki dostrzeżono zresztą także w jej kraju, co poskutkowało nie tylko pierwszym po dłuższej przerwie powołaniem do kadry, ale również zaufaniem od selekcjonera Martineza Losy i miejscem w wyjściowej jedenastce w drugiej części trwającej wciąż kampanii eliminacyjnej EURO 2025.
Skoro jesteśmy już w Malmö, to… pozostańmy tam dosłownie chwilkę dłużej, gdyż duet stoperek FCR także zasługuje za ten sezon na największe słowa uznania. Rebecca Knaak wchodziła w ligę powoli, a wczesnowiosenny okres przygotowawczy upłynął jej trochę pod znakiem wyścigu z czasem i kontuzjami. Gdy już jednak legenda niemieckiego Freiburga z rzeczonymi kłopotami się uporała, to dosłownie nie istniała siła będąca w stanie ją powstrzymać. Skała w defensywie, dodatkowy atut przy ofensywnych stałych fragmentach gry, po prostu piłkarka kompletna, której walory namacalnie doceniali nie tylko fani klubu ze stolicy Skanii, ale i wirtualni menedżerowie bawiący się po godzinach w Damallsvenskan Fantasy Game. Miejsce w centralnym punkcie bloku defensywnego należy się także innej zawodniczce Rosengård, która także miała w ostatnich miesiącach sporo do udowodnienia. O transferze Gudrun Arnardottir ze stołecznego Djurgården długo mówiono bowiem bez należnego szacunku i wypominano, iż był on po części wypadkową przypadku i potrzeby chwili. Tegoroczna kampania sprawiła jednak, iż słowa te mocno się zdezaktualizowały i dziś już chyba nikt nie pokusiłby się o równie odważną, co niepoważną sugestię.
Zahaczyliśmy niejako o kwestię islandzkich defensorek po przejściach, a to pozwala nam zaprezentować niezwykle płynny przeskok do postaci Gudny Arnadottir. Z opcji tej ochoczo więc korzystamy, ponieważ 24-letnia wahadłowa okazała się kolejną z bohaterek zakończonego właśnie sezonu i zarazem jednym z głównych powodów, dla których to Kristianstad zdecydowanie najdłużej dzielnie dotrzymywał kroku naszej eksportowej trójce z wielkich miast. Arnadottir zdecydowała się na przenosiny do północno-wschodniej Skanii bezpośrednio po mocno rozczarowującym epizodzie we włoskim Milanie, a cokolwiek zastanawiająca decyzja o opuszczeniu europejskiej stolicy mody okazała się jedną z najlepszych, jakie kiedykolwiek zdarzyło jej się podjąć. I choć początki na skandynawskiej ziemi oznaczały przede wszystkim oglądanie boiskowej rywalizacji z perspektywy ławki rezerwowych, to niezwykle szybko stało się dla wszystkich jasne, że ten związek może okazać się niesamowicie produktywny dla obu stron. Idealnie skomponowany zestaw od dłuższego już czasu stanowią za to BK Häcken oraz Hanna Wijk, więc ani trochę nie dziwimy się, że dwudziestolatka z Lerum została wreszcie dostrzeżona nie tylko przez nas (to stało się już dawno, przy okazji ogłoszenia Szwedzkiego Odkrycia Roku 2022), ale i przez sztab selekcjonera Gerhardssona. Dwanaście asyst, niezwykła precyzja, wszechstronność i doskonale wykorzystywane warunki fizyczne to jedynie cztery z wielu powodów, dla których sportową karierę tej zawodniczki naprawdę warto śledzić.
W środku pola zdecydowaliśmy się na tracący nieco na popularności wariant z szóstką, ósemką i dziesiątką, a najwięcej kłopotów sprawiła obsada pierwszej z wymienionych pozycji. Legendarna i puentująca swoją przebogatą karierę w iście królewskim stylu Caroline Seger, a także stanowiąca żywy symbol ligowej solidności Carly Wickenheiser, tym razem musiały jednak ustąpić miejsca młodej Emilie Joramo. Pochodząca z okolic Trondheim defensywna pomocniczka przychodziła do broniącego mistrzowskiego tytułu Hammarby nieco w cieniu innych, bardziej medialnych transferów, ale już pierwsza kolejka i wyjazd na Behrn Arenę dobitnie pokazały, jak ważną zawodniczkę udało się klubowi z Södermalm pozyskać. A dalej było już tylko lepiej i bardziej spektakularnie, o czym miały sposobność przekonać się rywalki nie tylko z Damallsvenskan, ale i z Lizbony oraz Manchesteru. Dwa pięterka wyżej ustawiamy wychowaną w Norwegii Szwajcarkę Smillę Vallotto; zwyciężczynię klasyfikacji asystentek, jedną z bohaterek fazy grupowej krajowego pucharu i kolejną kartę w talii trenera Sjögrena bez której w południowych dzielnicach Sztokholmu będąca właśnie w pełni jesień nie byłaby aż tak interesująca i efektowna. Ozłocone Rosengård reprezentuje w tej formacji Japonka Momoko Tanikawa, która już niebawem zachwycać będzie swoją grą kibiców niemieckiej Bundesligi, ze szczególnym uwzględnieniem tych z okolic Monachium. Zanim jednak oficjalnie do tego dojdzie, jedna z głównych architektek pamiętnego powrotu Nadeshiko w olimpijskiej rywalizacji z Brazylią zdążyła jeszcze podbić szwedzką ekstraklasę w dawno niewidzianym stylu, a wszystkie zebrane przez nią po drodze indywidualne skalpy są wyłącznie potwierdzeniem tego, jak wielkim honorem i wyróżnieniem była możliwość oglądania jej co tydzień na żywo. Tak dominującej wirtuozki środka pola nie było bowiem w naszej lidze przynajmniej od czasu rekordowego sezonu Jeleny Cankovic.
Ofensywne trio i kolejne dylematy. Absolutnie niepodważalna wydaje się być pozycja Islandki Hlin Eiriksdottir, która po cichu i bez zbędnych fanfar okazała się zwyciężczynią niesamowicie w tym roku wyrównanej klasyfikacji punktowej. I jest to osiągnięcie godne odpowiedniego docenienia, gdyż 24-latka z Reykjaviku dokonała tej sztuki reprezentując klub spoza tradycyjnego podium, znajdujący się dodatkowo w fazie znaczącej przebudowy. Eiriksdottir narzekać jednak nie zamierzała (no, chyba że na letnie upały) i sumiennie robiła swoje, jej znakiem rozpoznawczym stały się w pewnym momencie przepiękne gole, a gdyby szczęście delikatnie bardziej dopisywało, to ten i tak imponujący dorobek indywidualny mógł okazać się jeszcze okazalszy. Te ostatnie słowa bezbłędnie opisują także przypadek Olivii Holdt, która to wiosną i latem stworzyła na lewej flance Rosengård duet marzeń ze swoją imienniczką Schough. Tę fenomenalnie rozwijającą się współpracę przerwał niestety poważny uraz młodej Dunki, ale skoro widzieliśmy już tak wiele, to z wypiekami na twarzach wyczekujemy jej powrotu i wprost nie możemy doczekać się podobnej magii zarówno na krajowym, jak i tym bardziej międzynarodowym podwórku. Szansę do zaprezentowania się w Europie otrzyma także Alice Bergström, która po przełomowym sezonie w barwach Djurgården, zaliczyła jeszcze bardziej efektowny rok na Bravida Arenie. Oczywiście, główną siłę Os z Hisingen stanowiła przede wszystkim zespołowość, więc jakąś część tej nagrody sprawiedliwie byłoby przekazać na ręce Anny Anvegård, Felicii Schröder, czy Johanny Fossdalsy, ale gdyby jednak ktoś kazał nam dokonać wskazania jednej tylko ofensywnej piłkarki Häcken, która na przestrzeni całego sezonu zrobiła na nas najlepsze wrażenie, to 21-latka z Älvsjö jest tu chyba najbardziej oczywistym wyborem.

Miejsc w drużynie marzeń mamy niestety tylko jedenaście, ale czym byłby jakikolwiek szanujący się zespół bez solidnego zaplecza? Wszak sam Peter Gerhardsson wielokrotnie powtarza, że ważne kto mecz rozpoczyna, lecz po stokroć ważniejsze kto go kończy. Na wirtualnej ławce rezerwowych znalazło się więc miejsce dla wspomnianych już powyżej Seger, Anvegård oraz Wickenheiser, dla mającej już ewidentnie za sobą chwilowy dołek reprezentacyjnej golkiperki Jennifer Falk, a także dla wiecznie przegrywającej o włos wyścig o nieformalnego Złotego Buta Cathinki Tandberg. Stołeczne Hammarby reprezentuje tu zresztą także inna Norweżka Julie Blakstad, a jedynymi przedstawicielkami klubów spoza TOP-4 są największe odkrycie tegorocznych rozgrywek Nesrin Akgün (19-latka z Växjö, trochę wbrew własnemu instynktowi przekwalifikowana zimą ubiegłego roku ze skrzydłowej na wahadłową), a także sprowadzona w ostatnich godzinach okienka transferowego z dalekiej Canberry Vesna Milivojevic, bez której tak imponujących liczb nie wykręciłaby ani Sara Kanutte, ani Wilma Leidhammar. Na indywidualne laurki zapracowała sobie także spora grupa zawodniczek, które zdecydowały się na opuszczenie Damallsvenskan podczas letniej przerwy w rozgrywkach, a w gronie tym na pierwszy plan wybijają się przede wszystkim Anna Sandberg (ex-Häcken), Sofie Bredgaard (ex-Rosengård) oraz Ashley Barron (ex-Örebro). Swój niewątpliwie przełomowy sezon zanotowała ponadto Smilla Holmberg, lecz jej z kolei do oficjalnej nominacji do drużyny sezonu zabrakło niestety minimalnej liczby spędzonych na boisku minut. Wierzymy jednak, że za kilkanaście miesięcy obędzie się już bez podobnych dylematów, a rywalizacja o prymat na wielu pozycjach okaże się jeszcze bardziej frapująca i wypełniona najwyższą, piłkarską jakością.