Zagrać, zwyciężyć, zapomnieć

suvad_mrkonjic

Świetna dyspozycja Hanny Wijk na boiskach ligowych tym razem została wreszcie doceniona przez reprezentacyjny sztab (Fot. Suvad Mrkonjic)

Pomijanie znajdujących się w optymalnej dyspozycji zawodniczek podczas kolejnych powołań stało się ostatnimi czasy tak oczywistym standardem, że gdy dziś na liście Gerhardssona dojrzeliśmy nazwisko Hanny Wijk, odruchowo upewniliśmy się, czy aby przypadkiem nie jesteśmy właśnie ofiarami jakiejś zbiorowej halucynacji. Tym razem o żadnej pomyłce mowy być jednak nie mogło, a 21-letnia defensorka z Lerum wreszcie doczekała się na to, co w nieodległej przeszłości należało jej się przynajmniej kilkukrotnie. W tym miejscu zawsze dodajemy jednak spostrzeżenie, iż od znalezienia się w 25-osobowej kadrze do realnej szansy zaistnienia na poziomie reprezentacji droga wciąż jest daleka, ale jeśli dwumecz z rywalkami znajdującymi się poza pierwszą setką światowego rankingu nie okaże się okolicznością pozwalającą na przetestowanie nowych rozwiązań, to na koniec zgrupowania znów przyjdzie nam jedynie bezradnie rozłożyć ręce. Bo choć Luksemburg sam sobie bez powodu goli strzelać nie zacznie, to jednak z szacunku do naszych kadrowiczek przyznajmy, iż akurat dwa nadchodzące mecze pod kątem sportowym nie dadzą nam absolutnie nic. No, chyba że pozytywnym efektem mielibyśmy nazwać poprawę morale u kilku zawodniczek występujących w ligach zagranicznych, bo tak naprawdę jedynie Johanna Kaneryd może z czystym sumieniem powiedzieć, że pierwsza połowa rundy jesiennej była w jej wykonaniu zgodna z oczekiwaniami. W pozostałych przypadkach większe lub mniejsze niedociągnięcia znaleźlibyśmy bez kłopotu, choć dla równowagi podkreślmy, iż Kullberg, Angeldal, czy Nildén potrafiły w rzeczonym okresie zaprezentować przebłyski naprawdę dobrej gry. Podobnie zresztą jak Hanna Bennison, czy najbardziej w tym gronie doświadczona Linda Sembrant, choć forma tej dwójki wybitnie falowała, a słabiutkie występy przeciwko odpowiednio Sassuolo i RB Lipsk są jedynie pierwszym z brzegu dowodem na potwierdzenie tej tezy.

Poza wspomnianą Hanną Wijk, w gronie powołanych nie ma innych potencjalnych debiutantek, choć doceniamy oczywiście fakt, że kolejny raz okazję na zaprezentowanie się sztabowi kadry otrzymała Evelyn Ijeh. Z podwórka krajowego najbardziej liczną grupę zawodniczek tradycyjnie dostarczają Gerhardssonowi wicemistrzynie z Häcken, czyli klubu niezmiennie zajmującego szczególne miejsce w selekcjonerskim sercu. Inna sprawa, że ekipa z Hisingen znajduje się na tym etapie sezonu w takim uderzeniu, że obok absolutnych liderek w osobach Falk, Wijk, czy Anvgeård, a także regularnie docenianej przez Gerhardssona Josefine Rybrink, swoją szansę mogłyby otrzymać chociażby Elma Nelhage oraz Felicia Schröder i też nie byłoby w tym żadnych kontrowersji. Solidny, reprezentacyjny poziom na przestrzeni całego sezonu pokazywała ponadto Filippa Curmark, lecz akurat jej serię udanych występów przerwała poważna kontuzja. A propos kwestii zdrowotnych, nie sposób pominąć milczeniem faktu, że na październikowej liście znalazły się powracające do kadry po dłuższej nieobecności Stina Blackstenius oraz Rebecka Blomqvist. O ile powołanie tej pierwszej nie dziwi nawet w obliczu dawno niewidzianej niemocy strzeleckiej snajperki londyńskiego Arsenalu, o tyle sytuacja zawodniczki Wolfsburga jest już w tej kwestii nieco bardziej skomplikowana. Jasne, wejście z ławki na końcówkę ligowej potyczki z Lipskiem zaliczyła naprawdę przyzwoite (choć bynajmniej nie wspaniałe, bo przykład takiego wczoraj dała nam we Frankfurcie Japonka Remina Chiba), ale gdy Blomqvist niespodziewanie chyba nawet dla siebie znalazła się w jedenastce na mecz Ligi Mistrzyń z Romą, to na drugą połowę w ogóle już nie wyszła i była to jak najbardziej zrozumiała decyzja trenera Stroota. Jako się jednak rzekło, selekcjoner ma swoje prawa, a teraz na drodze stanie nam przecież tylko rzeczony Luksemburg.


swewnt1

swewnt2

Leave a comment