Powiedzmy to w twarz: ten awans będzie wasz!

1697871745BB231018MB076

Ta piękna historia rozpoczęła się na stadionie w holenderskim Enschede. A gdzie i kiedy się zakończy? (Fot. BK Häcken)

Przed tygodniem prezes BK Häcken Marcus Jodin nieco żartobliwie rzucił na konferencji prasowej, że mocno rozczarował go brak większego zainteresowania mediów konfrontacją jego zespołu z Paris FC. Mówiąc bardziej konkretnie, właściciel klubu z Hisingen dziwił się, że bardzo niewiele pojawiło się w przestrzeni publicznej zapowiedzi, analiz i szeroko rozumianej publicystyki, która w założeniu miałaby rozbudzić zainteresowanie meczem niewątpliwie z perspektywy szwedzkiej piłki klubowej historycznym. Bezbramkowy remis w konfrontacji z francuskimi rywalkami dał nam jednak szansę, aby to niedopatrzenie błyskawicznie naprawić, więc dziś – na kilka godzin przed rozpoczęciem boju o wszystko w Madrycie – podkreślamy z pełną mocą i dumą, że oto nadszedł dzień, w którym wicemistrzynie Damallsvenskan mają szansę dokonać rzeczy absolutnie niebywałej. Jesienią cieszyliśmy się, że po raz pierwszy w historii klub z naszej ligi zdołał awansować do fazy grupowej Champions League przez zdecydowanie bardziej wymagającą ścieżkę ligową, ale dosłownie za chwilę może się okazać, że bynajmniej nie było to w wykonaniu zawodniczek z Västergötland ostatnie słowo. Bo pomimo wielu zawirowań kadrowych, rozczarowującego finiszu krajowej kampanii, czy wreszcie niemal najgorszego z możliwych losowania, zawodniczki Häcken mogą dziś wieczorem przedłużyć przynajmniej do wiosny przygodę, która według wszelkich prognoz miała zakończyć się gdzieś w okolicach połowy października. Przyznacie, że brzmi to dumnie, prawda?

Czy jest sens jeszcze raz zagłębiać się w tabelę i analizować wszystkie możliwe scenariusze? Zdecydowanie nie, bo przecież bez pomyłki potrafilibyśmy wyrecytować je nawet wybudzeni z głębokiego snu w środku nocy. Do pełni szczęścia piłkarki Häcken potrzebują albo zwycięstwa w Madrycie (szacowane prawdopodobieństwo według średniego kursu proponowanego przez bukmacherów wynosi obecnie ~14.1%), albo przynajmniej jednego punktu przywiezionego z Paryża przez pewną już pierwszego miejsca w grupie londyńską Chelsea (prawdopodobieństwo ~76.6%). Mając te dane, miłośnicy matematyki są już bez większego trudu w stanie obliczyć, że niemal dokładnie cztery na pięć symulacji wypluwa nam taki układ końcowej tabeli, w którym to przedstawiciele Häcken udadzą się 6. lutego na losowanie mające na celu wyłonienie ćwierćfinałowego rywala dla wicemistrzyń Szwecji. Swoją tytaniczną pracą, niebywałym zaangażowaniem i skutecznym odwracaniem sytuacji beznadziejnych, podopieczne libańskiego szkoleniowca Maka Adama Linda przeszły drogę od zespołu skazywanego z niemal osiemdziesięcioprocentowym prawdopodobieństwem na odpadnięcie już w kwalifikacjach, do drużyny dosłownie stojącej u progu awansu do najlepszej ósemki tegorocznej Ligi Mistrzyń. Do wykonania pozostał już tylko jeden, ostatni krok, ale jeśli ktoś ma nadzieję, że oto dziś czeka nas spokojne, bezstresowe popołudnie i wieczór, to doradzałbym jednak te założenia prewencyjnie odrzucić. Bo mając w pamięci wydarzenia z Enschede, Paryża, Londynu, czy wreszcie ubiegłotygodniowego starcia na Bravida Arenie, niemal pewni możemy być tylko i wyłącznie tego, że piłkarki Häcken raz jeszcze zafundują nam futbolowy horror. Oby tylko z podobnym zakończeniem, co wszystkie dotychczasowe…

Co ciekawe, wszyscy grupowi rywale Häcken zamknęli miniony weekend w całkiem dobrych nastrojach. Madrycki Real skromnie pokonał na wyjeździe Athletic Bilbao po golu Naomie Feller (kapitalna asysta Oihane Hernandez), zupełnie niepotrzebnie fundując sobie w ostatnim kwadransie meczu niemałą nerwówkę. Piłkarki ze stolicy były bowiem zdecydowanie lepsze od rywalek z Kraju Basków w niemal każdym elemencie gry i jedynie fantastyczna dyspozycja Adriany Nanclares w bramce gospodyń sprawiła, że wynik rywalizacji był w zasadzie do ostatniej minuty czasu doliczonego sprawą otwartą. Samo zwycięstwo w Bilbao okazało się jednak z perspektywy Realu o tyle cenne, że punkty straciły w tej kolejce… wszystkie bezpośrednie konkurentki Las Blancas w wyścigu o wicemistrzostwo Ligi F, czyli Levante, Atletico oraz stołeczny CFF. Jeszcze bardziej przekonująco na obcych stadionach wygrywały w sobotę również Chelsea oraz Paris FC. Podopieczne Emmy Hayes kwestię trzech punktów w rywalizacji z Brightonem zamknęły w pierwszym kwadransie po przerwie, kiedy to całkiem skądinąd efektownym dubletem popisała się niezawodna Lauren James. Jeszcze dłużej na gola swoich piłkarek czekali sympatycy ekipy prowadzonej przez Sandrine Soubeyrand, ale ich cierpliwość została wynagrodzona w 71. minucie, kiedy to po raz pierwszy na francuskich boiskach na listę strzelczyń wpisała się Słowenka Kaja Korosec. W samej końcówce drugie trafienie dołożyła jeszcze legenda PFC Gaetane Thiney, pieczętując w ten sposób awans swojego zespołu do ćwierćfinału Pucharu Francji. My jednak, nie życząc oczywiście źle nikomu, wyrażamy głęboką nadzieję, że będzie to jedyny ćwierćfinał, jakim w najbliższej przyszłości będą musieli się na Stade Sébastien Charléty kłopotać.

Leave a comment