
Choć w teorii właśnie ten wybór powinien być najbardziej wyczekiwany, to w tym roku trudno budować tu sztuczną dramaturgię. Bo nie da się ukryć, że wskazanie najlepszej szwedzkiej piłkarki ostatnich dwunastu miesięcy nie należy do zadań szczególnie wymagających. Oczywiście, można byłoby na siłę szukać argumentów przeciw, ale wtedy przypominamy sobie decydujące momenty finału Ligi Mistrzyń i całą dyskusję możemy w zasadzie uznać za zakończoną. Warto jednak podkreślić, że wyróżnienie dla Fridoliny Rolfö zdecydowanie nie jest wyłącznie wypadkową pojedynczego występu, lecz wyrażeniem najwyższego uznania dla progresu, jaki w stolicy Katalonii stał się udziałem tej zawodniczki. Bo owszem, trzydziestolatka z Kungsbacki wielokrotnie zachwycała nas już w czasach występów na boiskach ekstraklasy szwedzkiej i niemieckiej, ale dopiero po transferze do Barcelony udało jej się wskoczyć na poziom zarezerwowany wyłącznie dla najwybitniejszych postaci futbolowego świata. A fakt, że dokonała tego skoku ucząc się jednocześnie gry na całkowicie nowej dla siebie pozycji, do tego w całkowicie nowym dla siebie systemie, jeszcze bardziej dobitnie akcentuje skalę jej sportowej jakości. W tych samych kategoriach możemy zresztą traktować liczne wskazania do jedenastki sezonu hiszpańskiej Ligi F, bo wszyscy mamy przecież świadomość, jak wybitne konkurentki trzeba było pozostawić w tyle, aby podobnych zaszczytów móc w ogóle dostąpić.
Ponadprzeciętną klasę Rolfö regularnie potwierdzała również na niwie reprezentacyjnej, choć z roli liderki najlepiej wywiązała się na samym początku roku, jeszcze podczas wiosennych sparingów. Przeciwko Niemkom i Norweżkom zagrała taką poezję, że aż fizycznie szkoda, że żaden z tych meczów nie zakończył się ostatecznie zwycięstwem podopiecznych Gerhardssona. Na sam mundial do Australii i Nowej Zelandii jechać w zasadzie nie powinna, ale zdecydowała się nie opuszczać kadry pomimo przewlekłych problemów zdrowotnych i znów błysnęła dokładnie wtedy, gdy drużyna najbardziej jej wsparcia potrzebowała. Fantastyczna postawa naszej czołowej dziesiątki nie pozwoliła wprawdzie pokonać w półfinale rozpędzonych Hiszpanek, ale zaplanowany zaledwie cztery dni później rewanż na Australijkach udał się już znakomicie. I szkoda jedynie tego, że reprezentacyjny rok 2023 w tym właśnie momencie się dla Fridoliny Rolfö zakończył, ale zdrowie zawsze powinno stawiać się na pierwszym miejscu, a koniecznych zabiegów nie da się odkładać w czasie w nieskończoność. Gorąco wierzymy jednak, że ta mocno doświadczona przez kontuzje piłkarka raz jeszcze powróci w wielkim stylu, a jej boiskową wirtuozerię z niekłamanym zachwytem podziwiać będziemy przez wiele lat.

Cztery wyróżnienia, cztery kompletnie odmienne ścieżki kariery, ale w każdej z nich na pierwszy plan przebija się ambicja połączona z konsekwencją w dążeniu do celu. Tak było chociażby w przypadku Rosy Kafaji, którą przecież dokładnie dwa lata temu nagradzaliśmy w pełni zasłużonym laurem w kategorii Odkrycia Roku. Później był jeszcze jednocześnie rekordowy i hitowy transfer z AIK do Häcken i… jeden złowrogi trzask, który w mgnieniu oka na niemal rok całkowicie przystopował harmonijnie rozwijającą się karierę. Młoda sztokholmianka jest jednak żywym dowodem na to, że nawet tak traumatyczne przeżycia mogą okazać się zalążkiem czegoś dobrego. Bo jeśli w rok wchodzisz jako pacjentka szpitala w Göteborgu, a kończysz go w roli pierwszoplanowej postaci fazy grupowej Ligi Mistrzyń, a także największej nieobecnej lipcowo-sierpniowego mundialu, to jest to ewidentnie znak, że po drodze wiele rzeczy musiałaś zrobić dobrze. Ogromny, jakościowy awans zaliczyła także Filippa Angeldal, która do wielkiego futbolu również wyruszała z gniazda stołecznych Gryzoni. 26-letnia dziś pomocniczka miała wtedy łatkę dużego talentu, któremu na przeszkodzie mogą na pewnym etapie stanąć deficyty motoryczne, ale systematyczną pracą nad samą sobą udowodniła, że przeszkody istnieją wyłącznie po to, aby skutecznie stawiać im czoła. A przywoływana już wcześniej konsekwencja doprowadziła ją do punktu, w którym stała się podstawową zawodniczką środka pola topowego klubu najbardziej wymagającej ligi świata.
Pochwałą wytrwałości mogą być też losy trzeciej już w tym gronie dawnej gwiazdy AIK, czyli Nathalie Björn. Jeszcze jedna przedstawicielka niezwykle udanego rocznika -97 przez lata znajdowała się w cieniu swoich nieco bardziej utytułowanych koleżanek, ale konsekwentnie robiąc swoje została wreszcie dostrzeżona przez największe, europejskie kluby i właśnie znajduje się w przededniu wymarzonego transferu, który w jej przypadku okaże się jednocześnie biletem do regularnej gry o naprawdę najwyższą stawkę. Kto wie, być może w jednym z tych spotkań Björn będzie miała sposobność zmierzyć się z Johanną Kaneryd, bo choć w przypadku tej niesamowicie dynamicznej skrzydłowej nie zawsze zgadzają się procenty i inne matematyczne statystyki, to jednak z jakiegoś powodu Emma Hayes konsekwentnie znajduje dla niej miejsce w wyjściowej jedenastce Chelsea. 26-latka z Kolsvy błysnąć formą potrafi jednak nie tylko w niebieskiej koszulce mistrzyń Anglii, o czym przekonaliśmy się chociażby przy okazji mundialowego otwarcia przeciwko RPA. Tak, szło nam wtedy dosłownie jak po grudzie, a skuteczny powrót możliwy był przede wszystkim dzięki indywidualnym popisom jednej, niestrudzenie biegającej po prawym skrzydle zawodniczki.