
Nie ma absolutnie żadnej niespodzianki w tym, że tytuł Odkrycia Roku trafia do piłkarki, która właśnie na przestrzeni ostatnich miesięcy na dobre zaistniała w szerszej świadomości fanów. Nie każdy ma jednak sposobność, aby przedstawić się nowemu audytorium w sposób tak spektakularny, jak zrobiła to Felicia Schröder. Mówimy bowiem o zawodniczce, która w chwili startu tegorocznej, ligowej kampanii nie miała jeszcze podpisanego profesjonalnego kontraktu i choć miała już za sobą występy w młodzieżowych reprezentacjach Szwecji, to w futbolu klubowym była jedynie piętnastoletnią adeptką jednej z piłkarskich akademii. Od tego czasu sprawy przybrały jednak tak szalony obrót, że podobne scenariusze najczęściej możemy oglądać wyłącznie w kalifornijskich filmach, a i tam są one często klasyfikowane jako wysoce nieprawdopodobne. Ta historia uzmysławia nam jednak, że niemożliwe nie istnieje również w prawdziwym życiu.
Debiut w pierwszoligowej piłce? Nie będzie przesady, jeśli powiemy, że najlepszy w historii ligi od samego początku jej istnienia. Bo przecież nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby zawodniczka zamieniła trzy pierwsze kontakty z piłką na… dwa gole! Wiosenna eksplozja była zatem niesamowicie głośna, ale w kolejnych miesiącach o młodej piłkarce zrobiło się jakby ciszej. Kontuzje Stine Larsen oraz Clarissy Larisey zmusiły jednak trenera Maka Adama Linda do ciągłego eksperymentowania, a ponieważ szkoleniowiec rodem z Bejrutu nieoczywistych rozwiązań się nie boi, to nie dość, że od razu przypomniał sobie o Schröder, to jeszcze postanowił wystawiać ją jako opcję numer jeden na dziewiątce. Ligowy chrzest bojowy tej strategii przypadł na niesamowicie prestiżowe starcie z Rosengård i choć akurat w nim nastoletnia gwiazda na listę strzelczyń jeszcze się nie wpisała, to zebrała za swój występ całkiem sporo pochlebnych opinii. W kolejnych tygodniach ze skutecznością bywało bardzo różnie, ale trenerskie zaufanie raz jeszcze zaprocentowało, a wyczekiwane przełamanie przyszło w najlepszym możliwym momencie. To właśnie Felicia Schröder okazała się bowiem jedną z głównych architektek zwycięskiego dwumeczu z holenderskim Twente, a i wyrównujące trafienie w konfrontacji z madryckim Realem najpewniej nie padłoby bez jej udziału. Historia jak z bajki? Być może, ale mocno trzymamy kciuki, aby sezon 2023 okazał się jedynie pierwszym rozdziałem długiej, przepięknej sagi.

Jeżeli nie macie pojęcia, że w Halmstadzie funkcjonuje klub o wdzięcznej nazwie BK Astrio, to… nie martwcie się, nie jesteście w tej kwestii jedyni. Do grona słabiej poinformowanych zdecydowanie nie zaliczała się jednak Wilma Leidhammar, gdyż to właśnie w barwach wspomnianego zespołu przyszło jej inaugurować sezon 2022. Dobre występy młodej napastniczki na poziomie ligi regionalnej nie uszły uwadze skautów z Norrköping, ale nie da się powiedzieć, żeby bohaterka tej historii miała znaczący udział w wywalczeniu przez Peking sensacyjnego awansu do Damallsvenskan. Logika podpowiadała więc, że tym bardziej w najwyższej klasie rozgrywkowej to nie od niej trener Fredheim będzie rozpoczynał budowanie wyjściowej jedenastki, ale jak to często w naszej ukochanej dyscyplinie sportu bywa, prawa logiki nie zawsze znajdują tu zastosowanie. Leidhammar ewidentnie rosła piłkarsko z miesiąca na miesiąc, a eksplozja jej talentu sprawiła, że zagraniczne gwiazdy w osobach Dawber czy Robertson coraz częściej musiały zadowalać się miejscem na ławce rezerwowych. Sama zainteresowana stała się natomiast młodzieżową reprezentantką kraju, a także największą obok kapitanki My Cato ulubienicą najwierniejszych fanów z Curva Nordahl. A to wszystko z potencjałem na dalszy rozwój, w który wszyscy w Norrköping gorąco wierzą.
Mało wam nieprawdopodobnych historii? To posłuchajcie tej! Gdy Johanna Renmark zdecydowała się pozostać w Uppsali na sezon 2023, jej podstawową ambicją była jak najlepsza postawa na boiskach Elitettan. Szybko okazało się jednak, że plany te trzeba w trybie pilnym zweryfikować, gdyż wobec braku pierwszoligowej licencji dla Eskilstuny (nota bene – macierzystego klubu Renmark) ekipa ze Studenternas IP została zaproszona do regularnych występów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Według wszystkich przewidywań miała w niej pełnić rolę etatowego dostarczyciela punktów, ale dziewiętnastoletnia skrzydłowa najwyraźniej o tym nie wiedziała i już w inauguracyjnej kolejce dwoma efektownymi golami pozwoliła niespodziewanemu beniaminkowi odrobić straty od stanu 0-2. A że nie był to wyłącznie jednorazowy wyskok, to na stole dyrektorów z Uppsali coraz częściej zaczęły pojawiać się konkretne oferty z lig zagranicznych. Tę najkorzystniejszą złożył najwyraźniej norweski Brann i choć rozgrywki Toppserien zawodniczki z Bergen zakończyły tym razem poza ligowym podium, to niepowodzenia na krajowym podwórku z nawiązką odbiły sobie awansując do fazy grupowej Ligi Mistrzyń. Pełen niespodzianek rok Johanna Renmark kończyła więc nie 26. kolejką Elitettan, a dwumeczem z legendarnym Olympique Lyon i wciąż całkiem realną szansą na awans do ćwierćfinału najbardziej prestiżowych, europejskich rozgrywek. A w nim czekać może już kolejna, niezwykła przygoda w postaci na przykład wyjazdu do Barcelony, Londynu, Monachium lub… Hisingen.