Takk fyrir, Beta!

F7cs_2BWsAEPzJG

Fot. Kristianstads DFF

Być może dla wielu z was będzie to teza cokolwiek kontrowersyjna, ale w moim odczuciu pożegnanie Elisabet Gunnarsdottir z Kristianstad będzie dla całej szwedzkiej piłki najważniejszym transferem wychodzącym od czasu pamiętnej wyprowadzki Marty z Malmö na gorącą Florydę. Bo choć nie da się ukryć, że na przykład Pernille Harder czy Tabitha Chawinga są wspaniałymi piłkarkami i zdecydowanie największymi ambasadorkami futbolu w swoich krajach, to żadna z nich nie pozostawiła w Damallsvenskan takiego dziedzictwa jak islandzka trenerka. 47-letnia dziś Gunnarsdottir przybyła do Kristianstad przed piętnastoma laty ze stołecznego Valuru Reykjavik, w barwach którego zresztą zarówno rozpoczynała, jak i kończyła karierę piłkarską. Powierzenie jej pierwszego zespołu KDFF nie było może na tamten moment decyzją szokującą, ale mimo wszystko trzeba przyznać, że nie był to również wybór całkowicie oczywisty. Został on jednak dokonany i chyba nikt nie miał wówczas świadomości, że oto w historii klubu z północno-wschodniej Skanii zaczyna się czas absolutnie wyjątkowy, żadną miarą nieporównywalny z czymkolwiek, co było przedtem i najpewniej również z tym, co nastąpi potem. Popularna Beta pozostawia po sobie ogromne dziedzictwo, którego integralną częścią na zawsze pozostanie nie tylko rozgrywany na błocie wysłużonego Vilans IP słynny mecz o przetrwanie przeciwko Umeå, ale również pierwsze ligowe medale, zwycięski debiut w europucharach, dramatyczny finał Svenska Cupen w Göteborgu, czy wreszcie naprawdę spora liczba trafionych ruchów transferowych, bo na tym polu w minionej dekadzie Kristianstad faktycznie miał się czym pochwalić. I gdyby analizować szkoleniowców pracujących w Szwecji na szczeblu centralnym, jedynie Stellan Carlsson z Piteå zbudował w swoim klubie podobny, autorski projekt, który nawiasem mówiąc także zakończył się spektakularnym sukcesem, o kilka długości przekraczającym nawet te najbardziej ambitne założenia. Podobne trenerskie dziedzictwa są w coraz bardziej skomercjalizowanej, piłkarskiej rzeczywistości zjawiskiem mocno zanikającym, więc mając to na uwadze, zarówno pani Elisabet Gunnarsdottir, jak i całemu jej sztabowi należą się w tym miejscu słowa najwyższego uznania i podziękowania.

Tak, to prawda, że Kristianstad w obecnych rozgrywkach wyraźnie częściej rozczarowywał niż zachwycał, w związku z czym tym razem najpewniej nie uda się zrealizować przedsezonowych założeń, które jednoznacznie wskazywały na chęć zameldowania się na przynajmniej najniższym stopniu ligowego podium. Teoretycznie piłka wciąż jest w grze, a sześciopunktowa strata do Linköping nie jest wcale deficytem, którego nie dałoby się skutecznie zniwelować, ale jednak boiskowa postawa Pomarańczowych ani trochę nie wskazuje na to, aby to właśnie ten zespół zaprezentował nam na przełomie października i listopada najbardziej efektowny finisz (inna sprawa, że nasza kochana liga widziała już przecież nie takie cuda). Swego rodzaju nagrodą pocieszenia może ostatecznie okazać się wyścig o miano najlepszego zespołu w Skanii, ale i w tej lokalnej rywalizacji to nie Kristianstad jawi się póki co jako jej główny faworyt. Wtorkowy komunikat sprawia jednak, że nagle chyba jeszcze ważniejsza od poprawiania w tabeli poszczególnych cyferek stała się kwestia godnego pożegnania klubowej legendy. Pod wodzą islandzkiej trenerki zawodniczki KDFF rozegrają jeszcze sześć spotkań, a pierwszym z nich już za kilkanaście godzin będzie wyjazd na teren wciąż walczącego o pierwszy od 38 lat mistrzowski tytuł Hammarby. Łatwo więc nie będzie, ale o maksymalną motywację w szeregach gościń możemy być całkowicie spokojni zarówno jutro w Sztokholmie, jak i w perspektywie czekających nas niebawem domowych derbów z Rosengård, które teraz niewątpliwie smakować będą jeszcze bardziej wyjątkowo. Bo nawet jeśli zauważalną część kadry Kristianstad często stanowiły piłkarki zagraniczne, to akurat z klubową identyfikacją oraz świadomością znaczenia poszczególnych meczów nigdy nie mieli tu żadnych problemów. Zarówno włodarze, jak i kibice doskonale zdają sobie ponadto sprawę z kierunku, w którym zmierza współczesny futbol i oczywistym jest, że dla drużyny z takiego ośrodka kończąca się właśnie era może zapisać się w annałach jako najwspanialszy czas w historii klubu. A jej symbolem numer jeden na zawsze już pozostanie osoba charyzmatycznej, islandzkiej trenerki, której ze zwykłej przyzwoitości wypadałoby zatem urządzić po prostu zwycięskie pożegnanie. Takk fyrir, Beta! Dziękujemy za wspaniałe, piętnastoletnie dziedzictwo!


#BetaLegacy – niezapomniane momenty:

Słoneczny Patrol w Skanii

Kojarzycie może popularny przed kilkoma dekadami amerykański serial, którego fabułę stanowiły losy grupy ratowników z okolic Los Angeles? Jeśli nie, to… niewiele straciliście, ale latem 2012 piłkarki i sztab szkoleniowy klubu z Kristianstad udowodnili, że nawet wątpliwej jakości dzieło może stać się inspiracją do postania całkiem ciekawego projektu. Tym sposobem, na jednej z nadbałtyckich plaż powstał dwuminutowy film, w którym w role bohaterów serialu wcieliły się nie tylko zawodniczki KDFF (m.in. Margret Lara Vidarsdottir, Sif Atladottir, Elena Sadiku, Julia Molin, czy Susanne Moberg), ale także trenerka Elisabet Gunnarsdottir oraz jej asystenci. Nie będzie zapewne wielkim zdziwieniem, iż cała ta idea wywołała niemałe poruszenie w środowisku, a wśród odbiorców spotykała się zarówno z pochwałami za pomysł, kreatywność i realizację, jak i ze słowami nie do końca uzasadnionej krytyki. Już wtedy nikt nie miał jednak wątpliwości, że islandzka era w Skanii będzie charakteryzować się przede wszystkim stawianiem na pracę zespołową nie tylko podczas meczów i treningów, o czym zresztą wkrótce przekonał się każdy, kto zdecydował się uczestniczyć w organizowanych przez klub eventach świątecznych czy przedsezonowych. I tego, że KDFF stał się czymś na kształt jednej, pomarańczowej, trzymającej się razem rodziny nikt już kwestionować nie próbował. Jak najbardziej zresztą słusznie.

mgv

Piłkarki z Kristianstad z powodzeniem radziły sobie na prowizorycznym planie filmowym (Fot. Expressen)

Błotna gra o wszystko

Fajnie jest grać o tytuły, puchary i wieczną sławę, ale prawdziwy charakter pokazać można dopiero wtedy, gdy przychodzi ci grać o przetrwanie. Prowadzony przez Elisabet Gunnarsdottir klub z Kristianstad z powodzeniem przeszedł jednak i tę najtrudniejszą z prób, choć okazała się ona nieprawdopodobnym wręcz emocjonalnym rollercoasterem. Przed ostatnią serią spotkań sezonu 2016 było jasne, że bezpośrednia rywalizacja Kristianstad z Umeå wyłoni przynajmniej jednego ze spadkowiczów. Zawodniczki ze Skanii były zależne wyłącznie od siebie, choć w przypadku remisu musiały jeszcze liczyć na pomyślne wieści z Malmö, gdzie swoje spotkanie równolegle rozgrywał Mallbacken, czyli ostatni z zespołów zamieszanych w walkę o uniknięcie degradacji. Znalezienie się pod kreską mogło wtedy oznaczać początek poważniejszych kłopotów dla znajdującego się w naprawdę niełatwej sytuacji finansowej KDFF, ale gospodyniom udało się ostatecznie dotrwać do końcowego gwizdka z całkowicie satysfakcjonującym je remisem 1-1, gdyż kilkadziesiąt mil na południe Rosengård zrobił swoje, niejako wyciągając do lokalnego rywala pomocną dłoń. Dramaturgii całej sytuacji dodawał jeszcze fakt, że murawa na Vilans IP była w dniu meczu w takim stanie, że zdecydowanie bardziej nadawałaby się do tego, aby kręcić na niej sceny do jednej z części Igrzysk Śmierci. Dziś prawdopodobnie ten mecz w ogóle nie dostałby zielonego światła, ale na szczęście dla Kristianstad czasu już nie cofniemy…

Karny finał na Valhalli

Te wydarzenia mieliśmy już sposobność śledzić i opisywać na żywo, więc aby przynajmniej spróbować oddać emocje chwili, pozwolę sobie wkleić fragmenty pomeczowej relacji z dn. 1. maja 2019: Dla obu zespołów był to jeden z najważniejszych meczów na przestrzeni kilku ostatnich lat. Ani Göteborg, ani Kristianstad nie posiadają w klubowej gablocie wielkiej ilości trofeów, w związku z czym finał Pucharu Szwecji był dla obu klubów doskonałą okazją, aby wreszcie zacząć ją zapełniać. Przed trzema dniami, ligowe starcie drużyn prowadzonych przez Elisabet Gunnarsdottir i Marcusa Lantza zakończyło się remisem, ale dziś zwycięzcę poznać już musieliśmy. I poznaliśmy, choć stało się to w okolicznościach, których wszyscy – bez względu na klubowe sympatie i antypatie – raczej wolelibyśmy uniknąć. […] Wszyscy byliśmy zatem gotowi na to, że finałowym starciem przyjdzie nam emocjonować się jeszcze przez przynajmniej trzydzieści minut, ale wtedy sprawy w swoje ręce postanowiła wziąć Pernilla Larsson, która już w doliczonym czasie gry dostrzegła domniemany faul Rybrink na Blomqvist. Ponieważ cała sytuacja miała miejsce w polu karnym, sędzia z Trollhättan wskazała na jedenasty metr, a najlepsza na boisku Elin Rubensson pewnym strzałem tuż przy słupku wprawiła kibiców z Göteborga w ekstazę. Rywalki ze Skanii nie miały już ani czasu, ani energii na to, aby poszukać wyrównującego gola, ale po ostatnim gwizdku więcej niż o pierwszym od siedmiu lat zwycięskim finale dla ekipy z zachodniego wybrzeża mówiło się o mocno kontrowersyjnej decyzji pani Larsson. Zbulwersowana trenerka Kristianstad nazwała decyzję o podyktowaniu rzutu karnego szaleństwem i przedwcześnie zakończyła swoją pomeczową wypowiedź, natomiast obóz KGFC zachowywał w ocenie tej sytuacji godną podziwu powściągliwość. Swoją drogą, decyzja o jedenastce była o tyle kontrowersyjna, że nawet po upływie nawet pięciu lat pamiętam, iż sam pozwoliłem sobie wówczas na mało elegancki komentarz traktujący o tym, że pani arbiter najwyraźniej spieszyła się tamtego popołudnia na pociąg do Trollhättan, a Dworzec Centralny w Göteborgu zlokalizowany jest zaledwie kilka przecznic od areny, na której rozgrywany był ów finał.

BB180624AB053-1024x683-1024x585

‘Era Bety’ to w Kristianstad również era pierwszych w historii klubu medali (Fot. Skånesport)

Historyczne podium

Sezon 2020 na zawsze zapisał się w naszej pamięci ze względu na niezwykłe okoliczności, w których przyszło nam śledzić zmagania piłkarek na ligowych boiskach. Dla kibiców z Kristianstad i okolic rok ten kojarzyć będzie się jednak nie tylko z epidemicznym dramatem, ale i z pierwszym w historii klubu podium, które to podopieczne islandzkiej trenerki zapewniły sobie w przedostatniej serii spotkań. W teorii tydzień później mogły jeszcze pokusić się nawet o wicemistrzostwo, ale najwyraźniej nikt nie zakładał, że Rosengård może realnie wyłożyć się u siebie przeciwko Växjö, w związku z czym trudno było utrzymać mentalną koncentrację na najwyższym poziomie po oznaczającym historyczny sukces zwycięstwie nad Uppsalą. A może i szkoda, bo wspomniany Rosengård skompromitował się po całości i wystarczyło tylko pokonać na własnym boisku grający już wyłącznie o honor Linköping, a mielibyśmy do czynienia z czymś jeszcze bardziej wyjątkowym niż jedynie trzecie miejsce. Raz jeszcze zapraszam na sentymentalną podróż, tym razem do 9. listopada 2020 i pamiętnej wiktorii w Uppsali: Choć z wiadomych względów większość oczu była w miniony weekend skierowana na Linköping, historia pisała się także na innych arenach. Ot, choćby w Uppsali, gdzie Kristianstad zapewnił sobie prawo gry w eliminacjach piłkarskiej Ligi Mistrzyń 2021-22. Pewne zwycięstwo nad beniaminkiem było dopełnieniem fenomenalnego sezonu w wykonaniu podopiecznych Elisabet Gunnarsdottir, która podczas dekady spędzonej w północno-wschodniej Skanii najpierw przeprowadziła klub przez największy w jego historii kryzys, a następnie doprowadziła go do bram Europy. I jeśli ktoś w tym momencie pomyślał, że jest to kolejna pochodząca z naszej ligi opowieść idealnie nadająca się na scenariusz kalifornijskiego filmu, to … jak najbardziej ma rację! Jak widać, raz jeszcze potwierdza się stare przysłowie, że to życie pisze nam najbardziej wartościowe scenariusze. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy jednak, że zawodniczką, która poprowadziła Kristianstad do zwycięstwa w Uppsali, była dyrygentka środka pola Anna Welin i tylko kapitalna postawa Emmy Holmgren w bramce gospodyń sprawiła, że była piłkarka Limhamn Bunkeflo nie kończyła sobotniego meczu z hat-trickiem w statystykach. Swojego gola dołożyła także jedna z najbardziej niedocenianych (taki najwidoczniej już los defensywnych pomocniczek) piłkarek Damallsvenskan Eveliina Summanen, a wnosząca jak zwykle sporo ożywienia rezerwowa Maja Bodin tym razem upodobała sobie ostrzeliwanie obramowania bramki zespołu z Uppsali. Bez gola zakończyła swój boiskowy popis także największa gwiazda Pomarańczowych Therese Åsland, która jednak miała swój niezaprzeczalny udział przy decydującym dla końcowego wyniku trafieniu na 2-0. To właśnie zawodniczka z Norwegii dośrodkowała z narożnika boiska piłkę, którą chwilę później mocno niefortunnie, bo od pleców swojej klubowej koleżanki, piąstkowała Emma Holmgren. Beniaminka możemy oczywiście pochwalić za grę do końca (Linköping może w tym miejscu zrobić notatki), ale honorowy gol autorstwa Nicole Modin to zdecydowanie zbyt mało, aby toczyć równorzędne boje z drużyną, która już za kilka miesięcy będzie reprezentować nas w Europie. I wiele wskazuje na to, że będzie to naprawdę godna reprezentacja.

Zwycięski, pucharowy debiut

Debiut w europejskich pucharach na nowym stadionie w Kristianstad – już samo to było zapowiedzią wspaniałych, niezapomnianych chwil. Tym bardziej, że duńskie Brøndby lata świetności zdawało się mieć za sobą i sprawiało wrażenie zespołu, z którym jak najbardziej można będzie przynajmniej powalczyć. Fani ze Skanii liczyli przede wszystkim na znajdującą się w wybornej wręcz dyspozycji strzeleckiej Sveindis Jane Jonsdottir, ale los napisał scenariusz jeszcze piękniejszy i jeszcze bardziej bajkowy. Raz jeszcze cofnijmy się zatem do przeszłości i spróbujmy ożywić emocje z 18. sierpnia 2021: Zdecydowanie więcej inicjatywy wykazywały jednak w tym aspekcie gospodynie, które raz po raz próbowały oszukać defensywę rywalek za pomocą długich, prostopadłych podań. Po jednym z takich zagrań Amandzie Edgren udało się nawet umieścić futbolówkę w siatce gości, ale gol ten został zdobyty z ewidentnego spalonego. W 32. minucie nie było już jednak żadnych wątpliwości, że tym razem bramka dla Kristianstad była jak najbardziej prawidłowa. I jak przystało na zespół prowadzony od dekady przez według islandzkiej myśli szkoleniowej, gol ten padł po stałym fragmencie gry. Z narożnika boiska dośrodkowała Åsland, po czym w szesnastce Brøndby doszło to prawdziwej kotłowaniny. Gospodynie aż trzykrotnie uderzały na bramkę Ann-Kathrin Dilfer, ale dopiero ostatnia z prób przyniosła im powodzenie. I choć wydawało się, że to Anna Welin zapisze się w annałach jako zdobywczyni premierowego gola dla Kristianstad w europejskich pucharach, to jej próbę na linii bramkowej rozpaczliwą interwencją zatrzymała jeszcze jedna z duńskich defensorek. Wobec dobitki Alice Nilsson piłkarki gości były już jednak kompletnie bezradne i tym sposobem to właśnie wychowanka ekipy ze wschodniej Skanii wywalczyła sobie dożywotnie miejsce w klubowej galerii sław. Piękniejszego scenariusza doprawdy trudno było sobie wymarzyć. […] Dziś na stadionie w Kristianstad przekonaliśmy się, że wietrzne i momentami deszczowe, środowe popołudnie może zakończyć się w całkiem miłej atmosferze, więc teraz pozostaje tyko czekać, abyśmy w podobnych nastrojach żegnali również sobotni wieczór. Droga do futbolowej elity wciąż pozostaje oczywiście niesamowicie długa i kręta, ale pierwszą przeszkodę udało się już pokonać. I choć piłkarki ze Skanii dokonały tego w stylu być może nie efektownym, to z pewnością był to w ich wykonaniu niesamowicie solidny występ. A przecież właśnie tej solidności oczekujemy od Kristianstad w pierwszej kolejności.

al

Wychowanka Kristianstad Alice Nilsson świętuje historycznego, pierwszego gola klubu w europejskich pucharach (Fot. Bildbyrån)

Leave a comment