
Najlepsza szwedzka piłkarka na MŚ 2023 nigdy w karierze nie grała w zagranicznym klubie (Fot. Getty Images)
Czwarty w historii brązowy medal mundialu, czwarty półfinał ery Gerhardssona i kolejny wielki turniej, którym mogliśmy emocjonować się do samego końca. Wynik ponad stan? Być może, ale jeśli już trochę mnie znacie, to pewnie wiecie, jak jest. Ja od zawsze należę do tych, którzy starają się tonować nastroje, gdy większość wpada w euforię lub pokazywać, że nie wszystko stracone, gdy wszyscy powoli szykują się na klęskę. Cóż, taka postawa popularności bynajmniej nie przysparza, ale moim celem absolutnie nigdy nie była i nie jest próba bycia kontrowersyjnym na siłę. Ot, po prostu czasami trzeba zakrzyknąć, że coś jest białe tylko i wyłącznie po to, aby niektórzy zauważyli, że rzeczony przedmiot jest niekoniecznie czarny, lecz ciemnoszary. Ta cokolwiek mało zgrabna metafora pojawiła się w tym miejscu nieprzypadkowo, gdyż teraz nadszedł moment najbardziej intensywnego konsumowania sukcesu, a doświadczenie podpowiada, że właśnie wtedy często rodzą się śmiałe i nie do końca mające poparcie w rzeczywistości tezy. A wystarczy przecież jedno spojrzenie na piłkarską demografię i geografię, aby zauważyć, że na kolejne dwa mundiale z rzędu z medalami możemy tym razem czekać zdecydowanie dłużej. Podkreślam przy tym, że możemy nie znaczy wcale musimy i również nie mam nic przeciwko temu, aby już latem 2027 ponownie przeżywać miesiąc turniejowych uniesień z kadrą Blågult w rolach głównych. Tyle tylko, że nawet w chwilach triumfu warto mieć świadomość nadchodzących wyzwań, gdyż jedynie wtedy można skutecznie stawić im czoła.
Teksty poturniejowe zaplanowałem jednak dwa i kwestią przyszłości zajmiemy się jednak dopiero w tym, który wciąż przed nami. Chronologia i logika podpowiadają bowiem, że na początek warto byłoby podsumować to, co za nami, dokonując przy tym klasycznego rozliczenia z zakończoną w niedzielę na Antypodach imprezą. Bywało na niej głośno, bywało i radośnie, niektóre zawodniczki przeżywały swoje chwile chwały, ale jak wypadły w indywidualnym ujęciu? Zapraszam do tradycyjnego zestawienia, w którym jak zawsze posiłkujemy się najpopularniejszą w szwedzkich mediach skalą 1-5:
Zecira Musovic – 3. Bardzo dawno nie jechaliśmy na wielki turniej z tak ogromnymi obawami o pozycję bramkarki. I co? I Musovic naprawdę dała radę! Oczywiście, cały turniej nie był w jej wykonaniu aż tak wybitny, jak chcieliby tego ci, którzy pamiętają głównie niesamowity popis w 1/8 finału przeciwko USA, ale nawet spory udział przy golu na 1-2 dla Hiszpanii, czy kilka niepewnych interwencji w obu meczach fazy grupowej, ani trochę nie przesłaniają faktu, że ze szwedzkiej perspektywy jest ona jedną z największych zwyciężczyń wprawy na Antypody. Choć z wręczaniem złotych, srebrnych i innych kolorowych rękawic zdecydowanie bym się tutaj jeszcze wstrzymał.
Nathalie Björn – 3.5. Wróciła na pozycję, na której przedstawiła się szerszemu światu jeszcze jako piłkarka stołecznego AIK i szybko okazało się, że pewnych automatyzmów po prostu się nie zapomina. Pod względem stricte defensywnym zdecydowanie najpewniejszy punkt szwedzkiej formacji obronnej, co brzmi tym bardziej dumnie, że na boiskach Nowej Zelandii i Australii tyły mieliśmy akurat nadzwyczaj dobrze zabezpieczone. Ciekawe tylko, jakie spojrzenie ma na to wszystko trener Brian Sørensen?
Amanda Ilestedt – 3.5. Rozpoczęła turniej dokładnie tak samo, jak dekadę wcześniej Nilla Fischer podczas EURO 2013, czyli… prezentem przy golu dla rywalek. Później jednak również podążyła jej śladem, skutecznie włączając się do wyścigu o tytuł najlepszej snajperki turnieju, co najwidoczniej w poważnym futbolu zdarza się przede wszystkim Szwedkom. Jasne, wzrost jest jej sporym atutem, ale wkładu Ilestedt w przywieziony z Oceanii medal zdecydowanie nie powinniśmy sprowadzać wyłącznie do analizy jej warunków fizycznych. Byłoby to bowiem zwyczajnie niesprawiedliwe.
Magdalena Eriksson – 3. Ostatnio coraz częściej przytrafiają się jej boiskowe drzemki, o czym przypomnieliśmy sobie chociażby w pierwszej połowie rywalizacji z Japonią. Na szczęście, w przeciwieństwie do EURO ’22, tym razem nie było mowy o żadnej serii podobnych kiksów, a długimi minutami 30-letnia stoperka przypominała wręcz zawodniczkę, którą przed laty trzykrotnie wybieraliśmy szwedzką piłkarką roku. I choć na czwarte tego typu wyróżnienie na koniec grudnia raczej się nie zanosi, to nowa zawodniczka mistrzyń Niemiec jak najbardziej może pogratulować sobie przyzwoicie wykonanego, mundialowego zadania.
Jonna Andersson – 2.5. Zdecydowanie najbardziej wrażliwy punkt szwedzkiej defensywy, z czego skwapliwie próbowały korzystać nasze kolejne rywalki. Gerhardsson zaufał jej jednak bezgranicznie i koniec końców zapewne decyzji tej nie żałuje. Choć fakt, że wahadłowa Hammarby w starciach z przeciwniczkami ze ścisłego topu miała zdecydowanie mniej zadań ofensywnych, wyraźnie pokazuje, że sztab również doskonale zdawał sobie z pewnych ograniczeń sprawę. Ocenę o pół stopnia podnoszą ponadto niesamowicie precyzyjne dogrania ze stojącej piłki, bo akurat w tym konkretnym elemencie, to Andersson była naszą liderką.
Filippa Angeldal – 3. Ostatnie dwa lata to dla tej pomocniczki prawdziwa sinusoida pod każdą postacią, ale jeśli prześledzimy jej karierę jeszcze od czasów AIK, to akurat Angeldal ewidentnie zdaje się być personifikacją powiedzenia, że co nas nie zabije, to nas wzmocni. I właśnie tę wzmocnioną wersję zawodniczki Manchesteru City mieliśmy przyjemność oglądać przez przeważającą część mundialu. Do pełni szczęścia zabrakło jedynie większej liczby otwierających podań do przodu oraz… nieco częstszego podnoszenia głowy podczas prowadzenia piłki, w wyniku czego nie zawsze potrafiła w porę dostrzec urywające się rywalkom koleżanki. Ogólnie jednak turniejowy egzamin uznać możemy za zaliczony.
Elin Rubensson – 4. Rekonwalescentka. Liderka. Profesorka. Udowodniła, że można stać się jedną z najważniejszych postaci największej, piłkarskiej imprezy czterolecia, grając przez całą dotychczasową karierę w Damallsvenskan. Nie sposób przejść obojętnie obok jej tytanicznej pracy zarówno w ofensywie, jak i w defensywie, ale chyba nikogo nie powinno to dziwić, skoro mówimy o zawodniczce, która zaliczyła już chyba każdą pozycję na boisku. Niektórzy żałują, że w półfinale opuściła plac gry w 86. minucie, bo istnieje przekonanie, iż ona akurat w porę doskoczyłaby do pozostawionej bez opieki Carmony nawet wówczas, gdyby nie była do tego wyznaczona. I nawet jeśli wiara ta jest nieco na wyrost, to o sportowej wartości Rubensson mówi ona więcej niż tysiąc słów.
Johanna Kaneryd – 2.5. Rozpoczęła fantastycznie i w meczu przeciwko RPA była zdecydowanie najjaśniejszym punktem szwedzkiej kadry. Tyle tylko, że zdobyty Fridoliną Rolfö (tak, nie ma tutaj literówki!) wyrównujący gol w starciu w mistrzyniami Afryki okazał się jej najbardziej efektownym zagraniem na całym turnieju. Dryblowała, nie bała się sprintów, szarpała prawym skrzydłem, ale sumarycznie w fazie pucharowej nie dała tyle, ile najpewniej sama by od siebie oczekiwała. Ale to jedynie zaostrza nasze apetyty na przyszłość, bo potencjał u tej zawodniczki niewątpliwie jest ogromny.
Kosovare Asllani – 3. Podczas poprzednich turniejów za kadencji Gerhardssona była niemal bezbłędna i w zasadzie za każdym razem albo ocierała się o najlepszą jedenastkę turnieju, albo była w niej pewniaczką. Na boiskach Nowej Zelandii i Australii aż tak efektownie się nie zaprezentowała, ale poprzeczkę ustawiła sobie tak wysoko, że podnoszenie jej w nieskończoność było zadaniem po prostu niewykonalnym. A Kosse, choć w turniej wchodziła bardzo powoli, to w decydujących momentach znów wzięła na siebie odpowiedzialność i w rywalizacji z Japonią oraz Australią poprowadziła zespół do dwóch bezcennych zwycięstw. A łatwo jej bynajmniej nie było, gdyż po raz pierwszy miała sposobność wystąpić na tak wielkiej scenie w roli kapitanki najważniejszej drużyny w kraju.
Fridolina Rolfö – 2.5. Gwiazda Barcelony jechała na Antypody opromieniona zwycięskim golem w finale tegorocznej Ligi Mistrzyń, ale życia niestety nie ułatwiała jej przewlekła kontuzja kolana. Kłopoty ze zdrowiem to niestety w przypadku tej zawodniczki nawracający problem i możemy jedynie zastanawiać się, czy gdyby nie kolejne urazy, to właśnie 29-latka z Kungsbacki nie byłaby na tę chwilę posiadaczką przynajmniej kilku Złotych Piłek. Wracając jednak do mundialu, Rolfö z całą pewnością nie zapisze tego turnieju w rubryce swoich największych osiągnięć indywidualnych, ale jeśli od kluczowych zawodniczek oczekujemy konkretów i liczb nawet wtedy, gdy nie znajdują się w optymalnej dyspozycji, to wahadłowa mistrzyń Hiszpanii swoje na boiskach Oceanii zdecydowanie zrobiła.
Stina Blackstenius – 2.5. Gdyby nie puentujący całą tę piłkarską zabawę mecz o brąz, to właśnie snajperka Arsenalu byłaby najniżej ocenioną zawodniczką kadry Gerhardssona. Gdy jednak wszyscy coraz głośniej domagali się obecności w wyjściowej jedenastce Hurtig lub Blomqvist, 97-krotna reprezentantka Szwecji odpowiedziała krytykom w najlepszy możliwy sposób, a jej popis na Lang Park w Brisbane jak najbardziej możemy porównać z tym, czego kilkanaście dni wcześniej dokonała w rywalizacji z USA Zecira Musovic. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że Blackstenius nigdy nie zaprezentuje nam sprinterskich umiejętności Beerensteyn, czy skuteczności Christen Press, ale nasz obecny selekcjoner najlepiej na świecie potrafi uwypuklić jej największe, sportowe atuty.
Hanna Bennison – 2.5. Szwedzka Golden Girl ze Skanii (ten tytuł chyba będzie jej błogosławieństwem lub przekleństwem do końca kariery) wchodziła najczęściej z ławki, ale niestety znów zdarzało się, że jej obecność na placu gry wprowadzała w naszych szeregach więcej zamieszania niż spokoju. Zdecydowanie najrówniej i najbardziej solidnie zaprezentowała się na tle Argentynek, ale z oczywistych powodów ten mecz miał zdecydowanie inny ciężar gatunkowy niż wszystkie pozostałe.
Lina Hurtig – 2.5. Bohaterka większości fotografii po niesamowitej serii rzutów karnych w 1/8 finału, choć sama z jedenastu metrów uderzyła wprost fatalnie. Szczęście zdecydowanie było jednak wtedy po jej stronie, a w półfinale przeciwko Hiszpanii pomogła już sobie sama, przytomnie zgrywając futbolówkę pod nogi Blomqvist. Na tym jednak kończą się pozytywne wspomnienia jej mundialowej przygody, gdyż pozostałe epizody – pomimo ogromnych chęci – okazały się być raczej z gatunku tych na zaliczenie.
Sofia Jakobsson – 2.5. Gdyby o obecności w kadrze na mundial decydowały wyłącznie względy sportowe, skrzydłowa San Diego Wave nie miałaby prawa się w niej znaleźć. Gerhardsson raz jeszcze wiedział jednak swoje i choć wydaje się to wprost nieprawdopodobne – znów się nie pomylił. Przeciwko USA Jakobsson rozegrała bowiem najbardziej efektowne minuty w kadrze od czasu poprzedniego mundialu, na którym – co warto przypomnieć – była jedną z niekwestionowanych bohaterek.
Madelen Janogy – 2.5. Faza grupowa wyglądała naprawdę solidnie i wiele wskazywało na to, że jokerka sprzed czterech lat z Francji i na tym mundialu doskonale odnajdzie się w identycznej roli. W starciu z Japonkami weszła jednak na dwadzieścia minut i najpierw niemal od razu sprokurowała zupełnie niepotrzebny rzut karny (przyznajemy, że dyskusyjny), a następnie nijak nie potrafiła odnaleźć właściwego dla siebie rytmu. I być może między innymi z tego powodu, w fazie medalowej już jej na boisku nie oglądaliśmy.
Rebecka Blomqvist – 3. W Wolfsburgu pełni rolę ofensywnej piłkarki numer sześć, ale w kadrze nie musi rywalizować o plac z koleżankami pokroju Pajor, Popp, czy Jonsdottir i skwapliwie z tego korzysta. Napastniczka o zdecydowanie innej charakterystyce niż Blackstenius, co również otwiera Gerhardssonowi kilka dodatkowych furtek. Na mundialu cechowała ją przede wszystkim niesamowita skuteczność, co nie zawsze było w jej przypadku aż taką oczywistością.
Tove Enblom, Jennifer Falk, Stina Lennartsson, Anna Sandberg, Linda Sembrant, Olivia Schough, Caroline Seger – bez oceny.
A jak przedstawia się występ szwedzkich piłkarek na tegorocznym mundialu w zestawieniu z innymi wielkimi turniejami ostatniej dekady? Naprawdę bardzo dobrze! Średnia ocen całej drużyny to 2.88, co jest we wspomnianym okresie czwartym najwyższym wynikiem, niewiele tylko ustępującym tym z EURO 2013 oraz MŚ 2019. Dla porządku, przypominamy chronologicznie wszystkie turnieje z interesujących nas lat 2013-2023:
EURO 2013 – średnia ocen 2.90
Najlepsze indywidualnie: Lotta Schelin (4.0), Nilla Fischer (3.5), Marie Hammarström (3.5)
MŚ 2015 – średnia ocen 2.33
Najlepsze indywidualnie: Hedvig Lindahl (3.5), Sofia Jakobsson (3.0), Caroline Seger (2.5)
IO 2016 – średnia ocen 2.53
Najlepsze indywidualnie: Hedvig Lindahl (3.5), Fridolina Rolfö (3.0), Lotta Schelin (3.0)
EURO 2017 – średnia ocen 2.40
Najlepsze indywidualnie: Linda Sembrant (3.0), Kosovare Asllani (3.0), Stina Blackstenius (3.0)
MŚ 2019 – średnia ocen 2.94
Najlepsze indywidualnie: Kosovare Asllani (4.0), Nilla Fischer (4.0), Sofia Jakobsson (3.5)
IO 2021 – średnia ocen 3.10
Najlepsze indywidualnie: Fridolina Rolfö (4.5), Hanna Glas (3.5), Caroline Seger (3.5)
EURO 2022 – średnia ocen 2.56
Najlepsze indywidualnie: Kosovare Asllani (3.5), Stina Blackstenius (3.0), Jonna Andersson (3.0)
MŚ 2023 – średnia ocen 2.88
Najlepsze indywidualnie: Elin Rubensson (4.0), Nathalie Björn (3.5), Amanda Ilestedt (3.5)